„Teraz możesz usiąść i odpocząć. Wymiana kodu…masz krzesełko z przodu” – jedno z urodzinowych życzeń, które otrzymałam i które od razu zapadło mi w głowę. Czterdziestka stała się faktem. Ku uciesze K., bo teraz jesteśmy po tej samej stronie barykady 😊. Zamiast bałamucenia małolaty będzie teraz bałamucił ryczącą czterdziestkę. I nie są to moje słowa. Oczywiście, że nie rozpaczam. Wręcz przeciwnie. Od dawna utrzymuję, że wiek to tylko liczba i najważniejsze co mamy w głowie lub jak w moim przypadku, mięśniach. A najlepiej w jednym i w drugim. Dokładnie tak do tego podchodzę. Wyznacznikiem młodości dla mnie jest zawsze moja kondycja fizyczna. Dopóki będę mogła być aktywna dopóty będę czuła się młodo i żadna kolejna cyfra tego nie zmieni. Odsuwam od siebie myśli co by się stało gdyby ktoś mi to zabrał. Ale nie o tym historia. Jak przystało na odpowiedzialną obywatelkę zrobiłam sobie doroczny przegląd siebie. W badaniach wyszło zdrowie konia. Serce jak dzwon a dobrego cholesterolu mam tyle, że mogłabym obdzielić część rodziny. I niech tak pozostanie jak najdłużej 😊 Już ja o to zadbam.
Z sytuacją pandemiczną nadal mamy do czynienia więc o hucznej imprezie musiałam zapomnieć. Był plan zacny ale na planowaniu się skończyło. Zaczęliśmy zatem nasze małe świętowanie w naszym wąskim trzyosobowym gronie już w wieczór poprzedzający. Ta trzecia osóbka to pewna wspaniała, przekochana, mała futrzasta istotka. Ale wracając do celebrowania…takie ostatnie chwile z trójką z przodu. Tylko bez odliczania typowego dla sylwestrowych imprez. I bez fajerwerków. Sushi, piwko, drink. Czas miło i z wolna płynie. K. jak zwykle zadbał o wszystko. Siedzę wygodnie na kanapie zerkając na coś tam w TV, ale bez zbytniej analizy treści przekazu. Prawdę mówiąc dzielę swoją uwagę pomiędzy krzyżówki panoramiczne, TV i konsumpcję. K. to wstaje to wraca, więc nie skupiam się na Jego czynnościach, nie śledzę i nie łączę faktów. Pełen chill. Zresztą drineczek w krwi już spustoszenie delikatne poczynił i całkiem sporo mi umyka. A tu odchodzi niezłe knucie w tle ;D Nagle z błogiego otępienia wyrywa mnie znany wszystkim dobrze motyw z serialu „Czterdziestolatek”. Co jest grane ? Jakoś odruchowo, nie wiem czemu, zerkam na swój styrany życiem Mi Band a na nim centralnie 00:00. I dociera do mnie, co się właśnie dzieje. Na horyzoncie wyrasta mała buteleczka Prossecco i kielonki. Strzelamy sobie toast i niespiesznie sączymy zawartość. W tym całym urodzinowym rozkojarzeniu nie dostrzegam, że na butelce oprócz fabrycznej etykiety jest coś jeszcze. Tajemniczy QR kod przyklejony bezbarwną taśmą. Z daleka pachnie mi „grą miejską”, tyle tylko że w wersji udomowionej. Szelmowski uśmieszek K. nakazuje mi natychmiast sięgnąć po telefon aby odczytać wiadomość. Zczytuję, bom ciekawa. Otwiera mi się…zdjęcie bagażnika samochodowego ? WTF ? K. widzi, że jakaś zasłona dymna spadła na moje zwoje blokując przepływ neuronów w mózgu, więc daje mi hint’a żebym się temu bagażnikowi przyjrzała. Powinnam go znać jak własną kieszeń. No i faktycznie. Zerkam raz jeszcze. No jak mogłam nie zauważyć ? Idę więc po klucze do swojego auta. Otwieram bagażnik a tam kolejna kartka z QR kodem i wskazówką aby tym razem zajrzeć pod maskę. Ile ja się zawsze naszukam tego mechanizmu zwalniającego blokadę pod maską. Macam i nic. Kurde czemu zawsze zapominam, po której stronie szukać ? Nawet teraz pisząc o tym nadal nie pamiętam po której. Ostatecznie zawsze go znajduję więc i tym razem także z pewnością tak będzie. Po drineczku rzecz jasna wcale nie jest łatwiej, niestety. Palce czarne od smarów i kurzów ale uśmiech i ekscytacja poszukiwacza skarbów malują się na twarzy 😊. Odczytuję kolejny kod, który prowadzi mnie w inny rejon domu i znajduję kopertę a potem jeszcze jedną. Bo prezenty były dwa. Coś dla ducha i coś dla ciała. Jakże rozbieżne w swoich charakterystykach. I w ten oto sposób w najbliższej przyszłości czeka na mnie mizianie czekoladą i… przejażdżka Monster Truckiem :D. Będą to kolejne moje życiowe pierwsze razy, na które już bardzo się cieszę, chociaż w pierwszej chwili gdy ujrzałam voucher na Monster Trucka trochę się przestraszyłam. K. chyba to dostrzegł bo skomentował, że powinnam się cieszyć, że to nie kurs nurkowania. Doskonale zna mój stosunek do zanurzania, więc jeśli kiedyś faktycznie zobaczę taki prezent uznam, że najzwyczajniej w świecie chce się mnie pozbyć, wiedząc że się pod wodą nie ogarnę i a nóż widelec nie wypłynę :D. Oczywiście, żartuję. Są prostsze, bardziej humanitarne sposoby na pozbycie się niepożądanego osobnika. Np. rozmowa 😀
No dobra. Mamy ten niby życiowy przełom i co dalej. Świat nie wybuchł, niebo i słońce są takie same. Ja nadal młoda. Moja mama składając mi życzenia powiedziała, że moja babcia a jej mama, w wieku 42 lat została już babcią. Babcia została babcią… wiadomo o co chodzi 😊 Tym pierwszym wnukiem rzecz jasna byłam ja. Trudno mi sobie siebie wyobrazić w takiej sytuacji. Ja nawet nie mam własnych dzieci a gdzie wnuki. A przecież to tylko 2 lata różnicy. Za chwilę ani się obejrzę jak z przodu pojawi się balkonik w postaci siódemki. Czy w związku z tym poczyniłam jakieś postanowienia ? Tylko jedno. Ponad wszystko dbać o swoje zdrowie i dobrostan psychiczny i fizyczny. Wiem, że bez tego wszystko inne nie będzie możliwe. Taki prezent daję sobie sama codziennie zaczynając od tych najmniejszych wyborów dotyczących mnie samej. Bo one składają się na całokształt, na to kim jestem i kim będę w odległej przyszłości. Resztę napisze życie.